Z kroniki Galerii Sztuki Gdańskiej

W trakcie blisko 15 lat trwania Galerii Sztuki Gdańskiej na łamach "Gazety Gdańskiej", bywały chwile wielkich wydarzeń kulturalnych. Opisywaliśmy je na naszych stronach. W większości z nich byliśmy ich głównymi organizatorami.


W tym czasie odeszło wielu artystów gdańskiej sceny malarskiej, by wymienić tylko paru, wśród pań: Urszula Ruhnke-Duszeńko, Ewa Hoffman, Boguchwała Bramińska, Eleonora Jagaciak-Baryłko, Zofia Polasińska-Tee. Wśród panów: Władysław Jackiewicz, Marek Model, Włodzimierz Łajming, Marian Stec, Jan Góra, Andrzej Socha, Janusz Hankowski. Większość z wymienionych osób tworzyła i była związana z klimatem „szkoły sopockiej”. To jej ostatni przedstawiciele. Pozostały jeszcze wspomnienia, moje felietony i obrazy. W wielu tekstach poświęconych tej postawie, wyraźnie odróżniającej się od innych polskich środowisk malarstwa realistycznego początku lat 50, prezentowałem ich odmienność stylistyczną. Szkoła sopocka miała swój wyraźnie zarysowany charakter. Galeria Sztuki Gdańskiej prowadziła kampanie doprowadzenia do powstania w Sopocie Muzeum Szkoły Sopockiej, niestety nie udało się, ale może nie wszystko jeszcze stracone. Wiele artykułów Gazety Gdańskiej poświęciliśmy tej inicjatywie.

Prof. Władysław Jackiewicz


Cykl wystaw „Gazety Gdańskiej”
Na pewno w minionym okresie do czołowych wydarzeń należy uznać cykl w sumie dziesięciu wystaw poświęconych wybitnym artystom Wybrzeża i to nie tylko tym żyjącym, ale również tym, których sztuka musiała przebijać się przez konfrontację z brunatną niemiecką sztuką okresu Wolnego Miasta Gdańska. Udało się w wielu miejscach Wybrzeża zorganizować (Gdańsk, Sopot, Władysławowo, Sulęczyno, Skarszewy) i przedstawić szereg bardzo ciekawych wystaw współczesnych tendencji dzisiejszej sztuki malarskiej. Zaprezentowaliśmy wystawy polskiej marynistyki (Artur Baranowski) malarstwa wywodzącego się z przedwojennej szkoły wileńskiej (Bogusław Górecki) czy malarstwa gdańskich wedut, artysty wywodzącego się z Zaolzia prezentującego nieco odmienne spojrzenie na sztukę Wybrzeża (Tadeusz Ramik). Zaprezentowaliśmy również obrazy artysty, który poświęcił się poza malowaniem alpinistyce, wspinając się w najwyższych górach świata w Himalajach (Ryszard Kowalewski). Bardzo ciekawą wystawę zaprezentował gdański grafik, plakacista opierając swoje wizje graficzne na poezji (Mariusz Hofmann). Natomiast wielkie zainteresowanie wywołała wystawa aktów profesora Mieczysława „Mieto” Olszewskiego gromadząc olbrzymią ilość koneserów nie tylko sztuki. Ostatnią wystawą cyklu wystaw „Gazety Gdańskiej” była ekspozycja zatytułowana „Maroko”, malarstwo abstrakcji ekspresyjnej Barbary Gruszki. W środowisku koneserów gdańskiej sztuki, wystawa wywołała duże poruszenie i olbrzymie zainteresowanie. Według wielu znawców przedmiotu została uznana za jedną z najlepszych wystaw malarstwa w ostatnim czasie na Wybrzeżu. Bardzo ciekawa ekspozycja cyklu odbyła się w Sopocie, gościła ówczesnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jarosława Sellina. Ekspozycje wypełniły marynistyczne obrazy między innymi naszych polskich malarzy tworzących w Wolnym Mieście Gdańsku (Stanisław Chlebowski, Marian Mokwa, Albert Lipczynski i Stanisław Brzęczkowski).

Barbara Gruszka, wystawa "Maroko", Gdańsk, maj 2024 r.


„Między sztuką a polityką”
Jednak jednym z ważniejszych wydarzeń minionego okresu była wystawa zorganizowana w 2015 roku przez Sopocki Urząd Miejski przy udziale piszącego te słowa, zatytułowana „Między sztuką a polityką”. Wydarzenie, zorganizowano w 70. rocznicę powstania w Sopocie wyższej uczelni plastycznej. Urzędująca wówczas wiceprezydent miasta Joanna Cichocka-Gula koordynowała prace nad dość skomplikowanym scenariuszem prezentacji. Z jednej strony bowiem wystawa powinna odbyć się w budynku powstania szkoły, a więc w Willi Bergera przy ulicy Obrońców Westerplatte 24. Z drugiej zaś jej opłakany stan techniczny nie pozwalał na wprowadzenie tam obrazów, które stanowiły już dziś dzieła muzealne o dużej wartości. Zdecydowano więc o prezentacji malarskiej w Klubie „Sfinks”, w którym odbywały się egzaminy wstępne do szkoły, zajęcia z rysunku oraz dwie pracownie rzeźbiarskie: Stanisława Horno-Popławskiego i Adama Smolany. Zatem w historycznym miejscu w Willi Bergera odbył się specjalnie przygotowywany na tę okazję pokaz multimedialny, przywołujący atmosferę tamtych lat pod tytułem „Love me or Leave me, Sopot 1956”. Natomiast Klub „Sfinks” gościł prezentację malarską blisko 40 prac namalowanych w latach 1945-1959, prawie wszystkich najważniejszych sopockich twórców tamtych lat. Od Wnukowej, Samborskiego po Potworowskiego.

Wernisaż wystawy "Między sztuką a polityką" czerwiec 2015 r.. Prof. Władysław Jackiewicz i kurator wystawy Stanisław Seyfried, klub "Sfinks 700", Sopot. Z tyłu obraz Janusza Strzałeckiego, "Martwa natura w pejzażu", ok. 1959 r. ol. płótno.


Wystawa odbyła się w czerwcu, a wielką jej zaletę stanowiła prezentacja zupełnie nieznanych prac oraz katalog. Katalog na który złożyły się niepublikowane teksty dr Zofii Watrak, niżej podpisanego oraz tekst nieżyjącego już prof. Rajmunda Pietkiewicza przygotowywany do druku przez dr Watrak, a udostępniony przez rodzinę profesora. Katalog zawierał również wywiad z prof. Władysławem Jackiewiczem odsłaniający wiele nieznanych faktów sopockiego życia artystycznego ówczesnego czasu.

Strona tytułowa katalogu na str. obraz - Artur Nacht-Samborski "Pejzaż z Balearów" ok. 1947 r. akwarela


„Szkoła sopocka”, nadal wywołuje wiele kontrowersji i jest terminem dalece niejednoznacznym. Wielu autorów uważa, że jest określeniem pewnej wspólnoty malarzy wywodzących się z jednej artystycznej estetyki, podobnie malujących i myślących. Po wojnie pragnących wspólnie pracować w Sopocie. Dla innych związany jest jedynie z okresem socrealizmu, który w Polsce odnosił się do lat 1949-1955. Okresu, który wyznaczał Zjazd ZPAP w Nieborowie i wystawa w stołecznym „Arsenale”, ale był krótkim i nic nieznaczącym epizodem sopockiego malarstwa. Są i tacy autorzy którzy uważają, że nazwa ta określa postawę zasługującą na wielki szacunek. Jedno jednak jest pewne, sopocki socrealizm miał swój nieco odmienny i krótszy okres. Żyjący jeszcze do dziś miejscowi artyści poza małymi wyjątkami, odnoszą się do niego z lekkim lekceważeniem i określają go jako mało znaczący epizod w ich malarskim życiu artystycznym. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza koniecznie chciała zaznaczyć swoją przewodnią rolę w kreowaniu polską sztuką. Sopoccy malarze wykorzystali ten moment dla załatwienia najważniejszej sprawy dla Wybrzeża – odbudowy Gdańska. Wśród sopockich artystów prawie wszyscy profesorowie, wykładowcy i studenci brali w niej udział. Od Juliusza Studnickiego, Jacka Żuławskiego, Stanisława Teisseyre, Teresy Pągowskiej, Romana Usarewicza po Aleksandra Kobzdeja, twórcy najbardziej znanej pracy polskiego socrealizmu, obrazu „Podaj cegłę”.

Aleksander Kobzdej, szkic do obrazu "Podaj cegłę" 1949, olej, płótno, wł. SDA


„Szkoła sopocka” to termin, którym Piotr Potworowski nazywał kolorystyczny modernizm końca lat 50-tych. Odnosząc go jednocześnie do sztuki zaraz powojennej. Początku sopockiej uczelni, a więc kontynuacji sztuki, którą jeszcze przed wojną reprezentowali: Samborski, Żuławscy, Studniccy, Borysowski oraz trochę później Potworowski i Cybis, który był ojcem koloryzmu polskiego jego teoretykiem oraz duchowym przywódcą. Twórczość kolorystów była kontynuacją budowy obrazu zgodnie z kapistowskimi zasadami rozstrzygnięć malarskich ułożonych według gry kolorów. Czyli według Pankiewiczowskiej zasady umiejscowionej między naturą, barwą i światłem. W sopockim malarstwie reguły te dalej obowiązywały również po 1949 roku. Zmienił się jedynie temat, który według obowiązującej oficjalnej doktryny obejmował teraz takie atrybuty jak: narzędzia murarskie, cegły, narzędzia rolnicze, obejmował pracę robotników stoczniowych, górników, kolejarzy, służbę żołnierzy itd. Malarze sopoccy skrzętnie wykorzystali swoją wiedzę i umiejętnie przy zachowaniu swoich artystycznych ambicji, przetrwali okres politycznego nacisku. Oczywiście pojawiają się liczne interpretacje wobec tej postawy. Wydaje się, że stanowisko Józefy Wnukowej, rozumiejącej niezabliźnione rany powojennej traumy: obozy, partyzantkę, powstanie warszawskie, tułaczkę, w pewnym stopniu może tłumaczyć, mimo wyraźnego konformizmu, postawę kilku sopockich twórców. Problem dotknął jednak wielu środowisk również krakowskiego i warszawskiego. Obok mało znanych artystów wśród malarzy malujących w nurcie realizmu socjalistycznego pojawili się tacy artyści jak: Wojciech Weiss, Tadeusz Kantor, Henryk Stażewski, Wojciech Fangor czy Władysław Strzemiński.

Juliusz Studnicki, "Pochód", ok. 1960, akwarela


Fakt ten przypominam tym wszystkim, którzy z obrzydzeniem odnoszą się do „szkoły sopockiej” uważając ją za okres zasługujący na najwyższe potępienie. Porównując jej twórców do rzemieślników. Moment przeniesienia szkoły do odbudowanej gdańskiej „Zbrojowni” w 1954 roku dla sopockiego malarstwa właściwie zamyka okres socrealizmu. Nie zamyka jednak jeszcze przez przynajmniej kilka lat trwania pewnej nowo rodzącej się estetyki malarskiej, której ojcem na krótko, po Samborskim i Cybisie, został Piotr Potworowski. Okres, który tylko w części łączyłbym z polityką, w którym powstały setki znakomitych obrazów. Obrazów, które dziś powinny znaleźć się w nieistniejącym Muzeum Szkoły Sopockiej.

Stanisław Seyfried

Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam